Ajka Minimalistka
Znikam z Insta i FB
Zaktualizowano: 19 maj 2022
Gdy w październiku Kasia Kędzierska napisała na swoim blogu o tym, że postanowiła zrezygnować z Instagrama i Facebooka, nie byłam ani trochę zdziwiona tą decyzją, bo obserwuję Kasię od dawna, miałyśmy też okazję się poznać przy okazji wspólnego występu w telewizji, nietrudno więc było mi zrozumieć jej motywację.
Jednak postanowienie Kasi skłoniło mnie do powrotu do własnych wątpliwości dotyczących obecności w mediach społecznościowych. Nigdy nie lubiłam Facebooka, za Instagramem też nie przepadałam. Wydawało mi się jednak, że jako osoba publikująca treści w internecie powinnam być obecna w tych serwisach, by pomagać sobie w docieraniu do większej liczby osób. Przecież prawie wszyscy influencerzy tak robią, niezależnie od tego, czy lubią korzystać z tych platform, czy też nie. Mówiłam sobie, że nie powinnam zważać na osobiste upodobania, a traktować FB i IG jako darmowe narzędzia służące do budowania marki osobistej, dzięki którym będzie mi łatwiej popularyzować podejście minimalistyczne i pomysły na bardziej świadome życie.
Dlatego przez kilka lat zmuszałam się do względnie regularnego publikowania w obu serwisach. Niechętnie, bez szczególnego przekonania. Bywały okresy, gdy udawało mi się robić to bardziej systematycznie, ale bywały też takie, gdy w ogóle to nie wychodziło. Nie pomagało przygotowywanie sobie planów i harmonogramów. Wywoływało to wyrzuty sumienia, poczucie rozczarowania samą sobą. W ostatnich miesiącach, gdy w moim prywatnym życiu działo się bardzo wiele, w ogóle nie miałam do tego głowy. Chociaż tematów znalazłoby się niemało, przykładowo mogłabym dzielić się kulisami swojej przeprowadzki i urządzania mieszkania, ale czułam bardzo silną wewnętrzną blokadę przed takim działaniem. Owszem, chcę podzielić się z czytelnikami i widzami kanału na YT tym, jak obecnie mieszkam, oraz pomysłami na minimalistyczny dom, ale instagramowe i fejsbukowe migawki zdecydowanie mi nie odpowiadają. Są zbyt powierzchowne, wyrywkowe.
Myślę, że trudno jest publikować treści w serwisach, z których samemu korzysta się rzadko i w niewielkim zakresie. A tak jest w moim przypadku. Nie odczuwam potrzeby śledzenia i podpatrywania innych, a wiedzy, inspiracji i rozrywki w internecie szukam gdzie indziej: bezpośrednio przez wyszukiwarkę lub w serwisie YouTube, który o wiele bardziej mi odpowiada, dając możliwość lepszego poznawania twórców i tworzenia dłuższych i bardziej rozbudowanych materiałów. Jestem entuzjastką internetu, uważam, że to potężne narzędzie, które całkowicie zmieniło nasze życie. Wykorzystuję je na każdym kroku, by ułatwiać sobie codzienne funkcjonowanie, pomaga mi w zdobywaniu informacji i utrzymywaniu kontaktów. Jednak ani FB, ani Insta wiele do mojego życia nie wnoszą. Raczej mnie męczą. Przez pewien czas spędzałam w obu serwisach więcej czasu i zdarzało się bezmyślnie przewijać aktualności. Obecnie nie czuję takiej potrzeby. Nie sprawia mi to szczególnej przyjemności. Może to kwestia wieku i świadomości przemijania. Coraz bardziej mi szkoda każdej chwili niespędzonej na obserwowaniu świata, rozmawianiu z ludźmi twarzą w twarz czy czytaniu fajnych książek. Staram się jak najczęściej przytulać ukochane osoby i koty. Rozmyślać. Gapić się przez okno na drzewa i chmury. Myśleć co jeszcze można by zrobić, żeby nasze nowe mieszkanie było jeszcze ładniejsze i wygodniejsze.
Dzięki minimalizmowi wyrobiłam sobie nawyk zadawania sobie pytań na temat swoich wyborów i poddawania ich w wątpliwość. Teraz padło ważne pytanie: czy dlatego korzystam z FB i Instagramu, że naprawdę tego potrzebuję, czy tylko dlatego, że wszyscy (wiadomo, że nie wszyscy, ale bardzo wielu ludzi) tak robią? Chyba domyślacie się, jaka była szczera odpowiedź. Nie potrzebuję tego. Szkoda mi czasu. Energii i uwagi też. Nie oznacza to, że uważam korzystanie z tych mediów za coś złego. Ależ skąd. Rozumiem, że mogą to być pożyteczne narzędzia, dzięki którym można wiele dobrego zdziałać. Ja ich jednak nie lubię i nie potrzebuję.
Zapowiedziałam już na fejsbukowym fanpejdżu, że strona pozostanie aktywna tylko do końca roku, podobnie jak mój profil na Instagramie. Chcę dać czas osobom, które mnie śledzą, by mogły one poczynić odpowiednie kroki, by nie stracić mnie z oczu i dostawać na bieżąco informacje o pojawieniu się nowych treści. Od Nowego Roku dostępnych będzie kilka możliwości. Po pierwsze blog: u dołu strony jest miejsce, gdzie można wpisać swój adres e-mailowy, na który wysyłam informację o opublikowaniu nowego wpisu. Po drugie, dla osób, które są użytkownikami Facebooka, można zacząć obserwować mój profil osobisty (Anna Mularczyk-Meyer), z którego nie rezygnuję, bo bywa mi potrzebny w mojej pracy przewodnika i do kontaktu z niektórymi znajomymi. Proszę nie wysyłać mi jednak zaproszeń do znajomych, bo nie przyjmuję ich od osób, których nie znam i nigdy nie spotkałam. Po trzecie można subskrybować mój kanał na YouTube, jeśli lubi się moje materiały wideo. I po ostatnie obserwować podcast (zresztą dostęp do odcinków podcastu można też uzyskać bezpośrednio tutaj, zakładka u góry strony). Usunięcie profilów, o które i tak niezbyt dbałam, nie spowoduje więc mojego całkowitego zniknięcia z internetu.
Ktoś powie, że będę tego żałować. Może, chociaż wątpię. Raczej sądzę, że poczuję ulgę. Nie boję się tego kroku. Wiem, że ta decyzja może wydawać się nierozsądna, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że prace nad nową książką nabrały tempa i za niedługo trzeba będzie ją promować. Wierzę, że i tak sobie z tym poradzę. Przy okazji ważna informacja dla tych, którzy na nią czekają od dawna. Miałam zamiar wydać teraz na święta e-booka, ale zrezygnowałam z tego pomysłu, bo wygląda na to, że na wiosnę przyszłego roku będę mogła Wam zaproponować coś poważniejszego niż tylko e-book. Szczegóły wkrótce. Uchylę jedynie rąbka tajemnicy: nowa książka będzie dotyczyła minimalistycznego domu.
Jestem przekonana, że osoby, które lubią moje treści, pozostaną przy mnie, a te, którym jestem raczej obojętna, nawet tych zmian nie zauważą. Jeśli czytasz te słowa, zapewne należysz do tej pierwszej grupy, więc do zobaczenia, przeczytania, posłuchania już za niedługo!